…czyli kim jest Akemii?
Pisarka/amatorka, nie mogę pochwalić się niczym, oprócz kilkuletniego doświadczenia w prowadzeniu blogów, a ściślej: pisaniu fanfików
SasuSaku. Piszę, uczę się, rysuję i znów piszę. No i jeszcze marzę! O książce,
bo mimo poziomu, który reprezentuję, a któremu daleko do statusu godnego, gdzie
mogłabym odważyć się napisać własną historię, cały czas nad sobą pracuję i się
rozwijam. Któregoś dnia stanę się fejmem
o kobaltowych włosach, a jeśli takowy nie pojawi się na rynku wydawniczym, to
znaczy, że albo umarłam, albo (mniej prawdopodobny wariant) dojrzałam i postanowiłam
zostawić swój stary kolorek włosów. Ale spokojna głowa, nie dam się tak łatwo
dorosłości, mimo że osiemnastka mnie ściga. Także tego, jak kiedyś zobaczycie
kobaltowy ryj w swych telewizorach lub internetach i będzie tam wzmianka o
książce, tragicznej, bądź bestsellerowej – owszem, to będę ja.
Do tego czasu możecie czytać moje absurdy na blogach.
Niestety, choć teoretycznie powinnam troszczyć się o dobrą reklamę, nie mogę
powiedzieć nic dobrego o moich pierwszych tforach.
Liczę też, że za parę lat i ten blog nie wywoła u mnie większych emocji, nie
licząc dumy z jego ukończenia i tęsknoty za tamtymi czasami, gdy myślałam, że
pisarką jestem doskonałą i na wyższy poziom nie wskoczę. Ano nie. Blogi uświadomiły
mi, że człowiek uczy się całe życie i tak naprawdę nigdy nie osiągnę poziomu „perfect”,
jeżeli mowa o pisaniu.
Używam klawiatury, rzadziej notatnika, z kolei częściej
kopii roboczych smsów, które otwieram naprędce, gdy ni z tego, ni z owego pojawi
się w mojej głowie jakaś koncepcja. Czasem zdarzy się, że podeślę któremuś ze
znajomych moje bzdury i potem wielka dziwota jest. Czczę jogurty, mozarellę i
muzykę, tak różnorodną gatunkowo, że głowa boli. Od popowych Avrilów Lavignów i
Selenów Gomezów, skończywszy na D.R.U.G.S i Bullet For My Valentine, to samo tyczy się dram, anime i mang. Rozbieżność gatunkowa jest nie do ogarnięcia. Nałogowo
czytam książki i zapełniam mangowymi bazgrołami ostatnie kartki zeszytów w szkole, co zazwyczaj winne
jest jakieś zaniżonej ocenie. Brutalne życie jest. ~ Mistrz Yoda.
Ten blog jest inny. Nie, nie mam na myśli SasuSaku, bo tą
parą będę was torturować bez końca i, nawiasem mówiąc, oni niedługo staną się
kanonem. You will see, doubtful people. Ich
miłością przesiąknęło nawet powietrze, zwłaszcza w momencie, gdy Sasuke
wymierzał w Sakurę chidori. Miłość brutalna też jest. ~ Mistrz Yoda, vol.2.
Wracając do tematu: co mi wpadnie do głowy, to przestukam na Worda i wam
zademonstruję, ale nie tylko. Widzicie w MENU taką maleńką zakładkę „Zainspiruj!”?
– tylko ostrzegam, wymaga myślenia. No, w każdym bądź razie możecie się śmiało
dzielić swoimi sugestiami, bo nawet mnie kończą się pomysły, lub nie są one
dostatecznie dobre, bym mogłam zacząć opracowywać opowiadanie. Wobec tego
zapraszam! Kubek kakao/kawy (jak kto woli), tabliczka ukochanej czekolady i
ciut cierpliwości w razie gdyby przyszło wam czekać na następną partówkę
SasuSaku.
Nie! Nołlajfem nie jestem, jeszcze nie, choć ściga mnie to
równie szybko i nieugięcie co ta popieprzona dorosłość. Niemniej jednak dużo
czasu przeznaczam blogom i żadnego nie zamierzam zaniedbywać.
Ogenki-de!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz